Archiwum wrzesień 2005


wrz 18 2005 Noc
Komentarze: 2

Noc, cisza.... Cicho brzmiąca. Cisza..., Nie ma już cieni, bo wszystko jest czernią i dalekimi gwiazdami. Które ozdabiają chwile po chwili.

Noc wszystko zamyka, zmniejsza.. I pogłębia.. A gwiazdy.. Jakoś tak.. Amoralnie przeczą.. Nocy. Pełniej niż pojedyncza bliska gwiazda ukazują bezmiar wszystkiego.

 

catblack : :
wrz 18 2005 Levinans
Komentarze: 3

Jednak z czasem stwierdzam, że przytoczony poniżej fragment jest dla mnie coraz bardziej aktualny, albo inaczej, nie traci na aktualności.

"Istnieje się - pisze Levinans - nie tylko swym bólem i swą radością, istnieje się z bólów i z radości. Ten sposób istnienia aktu, który dla aktu polega na tym, że akt żywi się swą własną aktywnością, jest właśnie używaniem (jouissance) chleb i praca nie odrywają mnie w pascalowskim znaczeniu tego słowa od nagiego faktu istnienia, ani nie okupują pustki mojego czasu - używanie jest ostateczną świadomością wszystkich treści, jakie tylko wypełniają moje życie - ono je obejmuje.

Jednak pewne lektury są  kopalnią idei które odkrywamy w czasie. Po latach stwierdzam, że pewne poglądy jednak się sprawdzają, mimo iż wysnute były bardzo dawno temu.

Dziś staram sobie przypomnieć nazwisko pewnego bodajże średniowiecznego  mędrca, ale książka w której był on wymieniany pożyczyłem:) Już wiem, dobrze trzymać różne szpargały. Po głowie mi dziś chodzi Mistrz Eckhart. Gdzieś w tle żarzy się mistyka.

Dlaczego to wszystko tutaj przytaczam, ma to dla mnie jednak związek z pewnym podejściem do rzeczywistości. Aby cokolwiek się robiło nie było jakimś marnym plagiatem czy bezwolnym działaniem.

A mój Kot grzeje się w słonecznym blasku, bardzo relaksacyjny widok, sam chyba się tak legnę:) w końcu jest niedzielne południe.

 

catblack : :
wrz 17 2005 Partenoński fryz
Komentarze: 1

Dziś dokonałem małego odkrycia, jednak wciąż uczę się spostrzegać, to, co się znało od dawna okazało się zupełnie inne. Obraz Sir Lawrence Alma- Tadema, wytrawnego pasjonaty antyku, pod tyt.“Phidias Showing the Frieze of the Parthenon to his Friend” , Który o ja wielki ignorant  zawsze ignorowałem.

Ty niedouczony ignorancie powiedziałem sobie wpatrując się w malowidło.

Kiedy to szukając, co tylko możliwe pod hasłem fryz Partenoński trafiłem na znany mi przecież obraz. Przyglądając się  raz jeszcze, zaskoczony puknąłem się w czoło. Przecież wszystko stało się nagle jasne. To nie jest od taki sobie obraz przedstawiający jakiś dawnych burżujów, o nie. Przedstawione jest tam rusztowanie przy samej ścianie fryzu w Partenonie. Ukończenie prac i podziwianie ich przez wolnych Ateńczyków, jeszcze nie zdjęte rusztowania, jeszcze pewnie świeża farba schnie na marmurowych płaskorzeźbach.

Tak, barwionych płaskorzeźbach o słodki Zeusie. A raczej słodka Ateno. Procesja do twych stóp. Jeźdźcy wyryci na wieki w kamieniu do dziś twardo stąpający. Sztuko ponad czasy i moja  żałosna ślepota. Obraz czasów świetności. I rzeźby do dziś rzucające czar pięknych jeźdźców.

Nasze europejskie korzenie, wspólna wiara i energia, jeszcze tląca się kamiennie na szczycie Akropolu. To jest moje odkrycie. Patrzyłem i nie widziałem. Teraz chciałbym raz jeszcze realnie móc spojrzeć na kamienne płyty śpiące w mroku sal muzealnych i spojrzeć raz jeszcze oczami malarza wyobrażając sobie ich barwność i świetność. Jeszcze raz i jeszcze raz aby się nasycić. Nadzy jeźdźcy trzymający za grzywy nieokiełzane nieobjuczone rumaki, kamienni, utrwaleni. Zazdroszczę rzeźbiarzowi, rzeźbiarzom zdolności stworzenia kamiennych cudów i chodź by dotyku marmurowych dzikich koni. Dotyku zastygłych grzyw i mięśni kroczących w niemym oddaniu Bogini. Spękanych brył. Wciąż uczymy się patrzeć, nasze oczy, nasze zmysły wciąż obdarowują nas nowymi niespodziankami.

catblack : :
wrz 16 2005 Motyle
Komentarze: 1

Podobają mi się motyle, czy widziałaś ich tysiące, albo pojedyncze, fruwające, latające, migoczące, ah  tysiące.

Jaki to cudny motyw na ścianie, mgławica motyli. Papierowych, japońskie barwne orygami...  tylko ktoś strasznie cierpliwy je mógł złożyć.

Dom cierpliwego układacza motyli. Kocie motywy, motyli wdzięk. Jutro zacznę plaskorzeźbę, wyłaniające się gliniane  rośliny i koci grzbiet i wąsiki z zielonymi oczyma, pyszczek, niuchający. Moje dłonie proszą by to ułożyć, ulepić.

 Jutro.... tak się stanie, na pewno. Już zmierzch, ale wiesz, w oczach mam masę słonecznego blasku, porannego. Co za uczucie, nieustannie czuje promienie, blask, mityczna aureola, śniłem niedawno, że całe morze śródziemne jest wielką  świetlistą aureolą, kolebką. Czyż nie stamtąd wynurzyli się nasi pierwsi ojcowie, nowe horyzonty.

Wynurzyli się z morskiej słonej świetlistej wody i spoczęli na głazach chłonąc słoneczne promienie odpoczywając, głębokie oddech, oddychali głęboko odpoczywając, nabierając tchu, sil, ciepła. 

Już zmierzch, wszystko pożera  ciemna  tonacja. Ojcowie, mityczni bogowie, I ty Kolosie z Marusosi biegałeś po greckich wybrzeżach. Trochę słońca chwytałeś trochę słońca.

 

catblack : :
wrz 16 2005 Jakiez to zabawne
Komentarze: 2

Jakież to zabawne.... pisząc pierwsze słowa.... już u zarania miałem pragnienie wyrazić wszyto... wszystko co istotne... aż brakło słow. Gorące lato pochłoneło mnie upalnie. Opalone ramiona i brzuch i twarz. Owoce lata. Dziś trochę zmokłem, ciepły deszcz, i słońce, tak lubię. Błyszczące oczy śmiejącego się psa, i jego białe kiełki i język.. upalnie. Siedziałem zgrzany na ławce w słońcu wsłuchany w jego szczekanie. Pies zatoczył koło hałaśliwie szczekając i wrócił  u mych stóp wyróżniając się jasnopopielatą kudłatą sierścią na tle jeszcze zielonej trawy. Trawy jeszcze nie ściętej i nie wyschniętej. Nikogo nie ma, cisza.  Zastanawiałem się przez chwile czy czytałaś moje uprzednie te śmiesznie pierwsze słowa... uśmiechałem się. Otwieram gazetę lezącą  w moim cieniu,  Desperacja ile już ofiar ściągnęła wschodnia wojna.  Cóż zrobisz jak ci wszystkich zabiją?. Odwet.... nieuchronny i zrozumiały. Są oczy które wszystko wypłakały więc tylko jedna prowadzi droga. Przewracam stronice. Przecież to takie oczywiste, kat i ofiara, ofiara i kat. Nie ma winnych i niewinnych. Są tylko czyny i ból i widownia.  Akcja i pogorzelisko.  Czuje gorąco słońca grzejąc się.. i wyobrażając rozwalone zwłoki. Rozsianie, gorąco. Ale jeszcze bardziej wyobrażam sobie dwie kobiety idące, nerwowo się rozglądające, ostatnie minuty, skwar, tłum. Dwie kobiety, ich oczy. Ich spojrzenia i świadomość. Zaraz będzie po wszystkim. Potem będą te stosy ciał, ale to nie ważne,  będzie rozmach, będzie  upust nie dającemu spokoju napięciu.  Leżące ciała są jakby. nutami., bo i nie ma słow. Nie tłumacze nikogo. Może nie maja racji, ale co zrobił byś jak zabili by ci najbliższych.... i odwetu nie ma końca. Ból zrodził zdecydowanie.

Zamknąłem oczy. Nie ma tu końca .. jak wirujące planety. I słońca i cale  systemy. Kręcą się i wiją póki  starczy rozmachu. Rozmachu na długie miliardy lat. Ta sama siła ciążenia.

 

Wczoraj zerkałem na fragmenty lapidarium, ma racje autor. Prawda to luksus, a większość szuka otuchy, pewności, jakiejś  ułudy co do wybranej drogi.. Jaka to cudna nieświadomość. Prawda to abstrakcja, a my tak bardzo szukamy konkretów. Może tu się kryje wszelka podejrzliwość i zazdrość? Ten  męczący stan podejrzliwości. Zazdrość, piekielne uczucie.

 

Akcja jak napisać akcje.. haha ten nieustanny problem, a żyjemy każdy z nas w swoich czasach. Cóż wiec napisać. Ze nie rozumiem do końca co się dzieje. Któż zrozumie wszelkie kulisy... wojny, gierki, agresja, rozpusta, kłamstwa, gdzieś w tym morzu pływają rybki prawdy.

 

Niezależnie od przybytku dobrze jest umieć żyć jak Robinson Cruzoe. Ale nie spaśmy się jak te prosiaki na rzeź.  Ale o czym to chciałem mówić. Właśnie. O prywatności.  Czy umiesz sobie wyobrazić dom, mieszkanie, choćby hipotetycznie gdzie było by ciebie stać, nie mieć płotu, ogrodzenia, ani drzwi na klucz. Wyobraź sobie ten . absurdalny  stan rzeczy.  Z czym i jak wygląda taki dom, podwórze, twoje życie i czynności. Czyż nie nabierają innego charakteru? Rzeczy ciebie przestają obezwładniać, posiadać. Ale powiesz. Taki dom to nie azyl.  Szczególnie teraz, kiedy mi nie spokojnie, nie odpocznę w takim domu, nie nabiorę sił.  Hej wędrowny dziki ptaku. Może ty odpowiesz na te pytanie.  Odysie  gdzie twój dom. Sinbadzie podróżniku gdzie są twoje kąty? Może to ułuda.  Nasz dom to może czynności, a nie posiadanie. Nasz dom to dotyk, kochanie, pieszczota, pasja. Dlaczego nas nie uczą tego rodzice?!. Mało uczą,  jestem kaleki.

catblack : :