Komentarze: 2
Jakież to zabawne.... pisząc pierwsze słowa.... już u zarania miałem pragnienie wyrazić wszyto... wszystko co istotne... aż brakło słow. Gorące lato pochłoneło mnie upalnie. Opalone ramiona i brzuch i twarz. Owoce lata. Dziś trochę zmokłem, ciepły deszcz, i słońce, tak lubię. Błyszczące oczy śmiejącego się psa, i jego białe kiełki i język.. upalnie. Siedziałem zgrzany na ławce w słońcu wsłuchany w jego szczekanie. Pies zatoczył koło hałaśliwie szczekając i wrócił u mych stóp wyróżniając się jasnopopielatą kudłatą sierścią na tle jeszcze zielonej trawy. Trawy jeszcze nie ściętej i nie wyschniętej. Nikogo nie ma, cisza. Zastanawiałem się przez chwile czy czytałaś moje uprzednie te śmiesznie pierwsze słowa... uśmiechałem się. Otwieram gazetę lezącą w moim cieniu, Desperacja ile już ofiar ściągnęła wschodnia wojna. Cóż zrobisz jak ci wszystkich zabiją?. Odwet.... nieuchronny i zrozumiały. Są oczy które wszystko wypłakały więc tylko jedna prowadzi droga. Przewracam stronice. Przecież to takie oczywiste, kat i ofiara, ofiara i kat. Nie ma winnych i niewinnych. Są tylko czyny i ból i widownia. Akcja i pogorzelisko. Czuje gorąco słońca grzejąc się.. i wyobrażając rozwalone zwłoki. Rozsianie, gorąco. Ale jeszcze bardziej wyobrażam sobie dwie kobiety idące, nerwowo się rozglądające, ostatnie minuty, skwar, tłum. Dwie kobiety, ich oczy. Ich spojrzenia i świadomość. Zaraz będzie po wszystkim. Potem będą te stosy ciał, ale to nie ważne, będzie rozmach, będzie upust nie dającemu spokoju napięciu. Leżące ciała są jakby. nutami., bo i nie ma słow. Nie tłumacze nikogo. Może nie maja racji, ale co zrobił byś jak zabili by ci najbliższych.... i odwetu nie ma końca. Ból zrodził zdecydowanie.
Zamknąłem oczy. Nie ma tu końca .. jak wirujące planety. I słońca i cale systemy. Kręcą się i wiją póki starczy rozmachu. Rozmachu na długie miliardy lat. Ta sama siła ciążenia.
Wczoraj zerkałem na fragmenty lapidarium, ma racje autor. Prawda to luksus, a większość szuka otuchy, pewności, jakiejś ułudy co do wybranej drogi.. Jaka to cudna nieświadomość. Prawda to abstrakcja, a my tak bardzo szukamy konkretów. Może tu się kryje wszelka podejrzliwość i zazdrość? Ten męczący stan podejrzliwości. Zazdrość, piekielne uczucie.
Akcja jak napisać akcje.. haha ten nieustanny problem, a żyjemy każdy z nas w swoich czasach. Cóż wiec napisać. Ze nie rozumiem do końca co się dzieje. Któż zrozumie wszelkie kulisy... wojny, gierki, agresja, rozpusta, kłamstwa, gdzieś w tym morzu pływają rybki prawdy.
Niezależnie od przybytku dobrze jest umieć żyć jak Robinson Cruzoe. Ale nie spaśmy się jak te prosiaki na rzeź. Ale o czym to chciałem mówić. Właśnie. O prywatności. Czy umiesz sobie wyobrazić dom, mieszkanie, choćby hipotetycznie gdzie było by ciebie stać, nie mieć płotu, ogrodzenia, ani drzwi na klucz. Wyobraź sobie ten . absurdalny stan rzeczy. Z czym i jak wygląda taki dom, podwórze, twoje życie i czynności. Czyż nie nabierają innego charakteru? Rzeczy ciebie przestają obezwładniać, posiadać. Ale powiesz. Taki dom to nie azyl. Szczególnie teraz, kiedy mi nie spokojnie, nie odpocznę w takim domu, nie nabiorę sił. Hej wędrowny dziki ptaku. Może ty odpowiesz na te pytanie. Odysie gdzie twój dom. Sinbadzie podróżniku gdzie są twoje kąty? Może to ułuda. Nasz dom to może czynności, a nie posiadanie. Nasz dom to dotyk, kochanie, pieszczota, pasja. Dlaczego nas nie uczą tego rodzice?!. Mało uczą, jestem kaleki.